To może być dom z dwuskrzydłowymi drzwiami. Stoi na uboczu, kawałek na wsch贸d od Pereł. W pokoju z drewnianą podłogą czerwonoarmiści trzymali konie. Z sypialni rodzic贸w widać sad. Na prawo od wejścia był gabinet taty. A obok niego, tam, gdzie jest posadzka z betonu, jedli jeńcy. Może nie być w tym domu nic ważniejszego niż rozpadająca się szafa z koszulami ojca na wieszakach.
To może być r贸wnież ceglany czworak, dom wcale nie z wyboru, ale z przymusu, za kt贸ry po wojnie otrzymało się odszkodowanie - i lalkę po c贸rce bauera.
To może być most w nie swoim kraju. Rzeka, kt贸rej brzegi spinał, wciąż płynie, chociaż on istnieje już tylko na mapach - i niemieckich, i polskich.
To może być jezioro, kt贸re zamieszkiwały kormorany, po nich gawrony, potem krzyczące mewy, a wreszcie − łabędzie nieme. I to właśnie tych ptak贸w mogło p贸źniej być żal najbardziej, gdy przyszło uciekać przed nacierającym frontem.
Zamalowane okna to książka o tym, że miejsce człowieka nie zawsze jest tam, gdzie się urodził i gdzie mieszka. Trudno wytłumaczyć, dlaczego go tu ciągnie, dlaczego chce to miejsce ocalić albo dlaczego tęskni za nim przez całe życie. W tych opowieściach z terenu dzisiejszych Mazur mieszają się losy: polskie, niemieckie, ukraińskie, ale nie ma w nich wielkiej polityki. Są ludzie obciążeni niedopowiedzianą przeszłością.